Zanim Audrey Tautou została Amelią, marzyła żeby zostać biologiem, wyjechać do Afryki i badać małpy naczelne. Na szczęście dla widzów wybrała jednak aktorstwo. Przyszła gwiazda światowego kina urodziła się w prowincjonalnym miasteczku Beaumont 9 sierpnia 1978 roku. Tam też spędziła dzieciństwo. Rodzice: ojciec dentysta i matka nauczycielka dbali o jej edukację. W szkole średniej Audrey uczyła się gry na pianinie, uczęszczała na kółko teatralne, uczyła się angielskiego i niemieckiego. Ale najbardziej lubiła książki, więc dzień po maturze spakowała się i wyjechała do Paryża studiować literaturę współczesną. Równocześnie zapisała się do szkoły teatralnej. Zrobiła magisterium z Oscara Wilde'a, ale studiów aktorskich nie ukończyła. Zanim wyrzucono ją z uczelni, uznając, że brak jej talentu zdążyła jednak zagrać kilka epizodycznych ról. Przełomowy w jej karierze okazał się udział w filmie „Salon piękności Venus”. Nie dość, że dostała Cezara dla najbardziej obiecującej młodej aktorki, to jeszcze na plakacie zauważył ją Jean Pierre Jeunet. I tak Audrey została Amelią. A właściwie była nią już wcześniej, bo, jak mówi „Ja i Amelia jesteśmy praktycznie takie same. Film zrobił furorę we Francji i za granicą, a rola Tautou okazała się wydarzeniem na miarę kolejnego Cezara – już nie dla nadziei, ale najlepszej aktorki roku.
Audrey dzięki roli w filmie Jeunet’a stała się jednym z symboli Francji. Ikoną współczesnej kobiecości. Magazyn People umieścił ją na swej liście 50 najpiękniejszych ludzi świata. Ale nie chce być do końca życia kojarzona z tym filmem. Od niego pięciu lat próbuje się od niej uwolnić. Nie udało się w komedii „Bóg jest wielki, ja malutka”, ani w dwóch częściach „Smaku życia”, ani w „Bardzo długich zaręczynach”, ani w jej pierwszej w karierze hollywoodzkiej roli w „Kodzie Leonarda da Vinci” na podstawie bestsellerowej powieści Dana Browna. Ale teraz powinno jej się w końcu udać. W romantycznej komedii „Miłość. Nie przeszkadzać!” pojawia się w roli pięknej uwodzicielki bogatych mężczyzn. Amelia zmienia się w seksowny odpowiednik Julii Roberts z „Pretty Woman”. I tak jak ona w końcu odnajduje prawdziwą miłość. „Gdybym miała wybierać między wspaniałą rolą we wspaniałym filmie i wspaniałym romansem ze wspaniałym facetem, bez wahania wybrałabym... miłość” – mówi. Marzy też o podróżach. Najchętniej uciekłaby od sławy w daleką podróż. Już raz wybrała się wraz z siostrą na długą wyprawę do Indonezji, co wspomina jako najpiękniejszą przygodę w życiu. Ale z grania w filmie nie rezygnuje i zapowiada, że jej rola w „Miłość. Nie przeszkadzać!” z pewnością wszystkich zaskoczy. Czym? Zobaczcie sami.